Jadę sobie wieczorem z Wołomina do Warszawy przez Marki, stoję na ostatnich światłach w Markach przed Warszawą, a tu z mojej prawej, ze skrzyżowania dosłownie niemal wylatuje Ford Mustang w najnowszej budzie z takim bokiem że bagażnik miał już nad lewym skrajnym pasie zieleni a lewe tylne koło miało kilka centymetrów do krawężnika, no to ja co
Czekam na zielone i jazda żeby do niego dojechać... udało się dopiero na światłach jeszcze za M1 tuż przed znakiem Warszawa. Sytuacja była taka że niestety musiałem stać na prawym pasie za nim, bo z lewej jego strony stał Subaru chyba Forester, ale na pewno Turbo, Subaru przygazówka i jęk Boxerka, Mustang i ryk V8, no to sobie myślę, a co mi tam jazda czemu nie.
Pomarańcza i ogień, oni i ja. Z miejsca niewątpliwie ale chwilowo lepsze było Subaru, później Mustang podgonił a ja jechałem za nimi na środku bo nie miałem gdzie wyprzedzić

ale później Subaru zostało, więc za Mustangiem chwilka i na lewy pas chwilka i przed Mustangiem.
Powiem jedno, dźwięk wydobywający się z Mustanga był absolutnie niewiarygodnie fantastyczny.
Na światłach z Łodygową wymieniliśmy się uprzejmościami z Panem (50-55 lat) z Mustanga i każdy pojechał już spokojnie w swoją stronę, Subaru nie dojechało bo pewnie gdzieś musiało zjechać, ale generalnie było naprawdę przyjemnie i sympatycznie.